autor: ANUSHA NARAIN / The Hindu
Czy znacie dziecko, które dostaje napadu złości nad szklanką mleka – kopie, krzyczy i nie chce go tknąć? Czy nie zastanawialiście się, po co to całe zamieszanie? Ostatecznie przecież to tylko szklanka mleka.
Okazuje się, że dziecko może mieć rację. Biznes mleczarski – którego częścią jest de facto przemysłowa, przynosząca dziesiątki milionów rupii zysku, hodowla krów na ubój, – utrzymywany jest przez łańcuch niepohamowanego okrucieństwa skierowanego wobec zwierząt praktycznie od ich narodzin aż do śmierci. Okrucieństwa spotęgowanego przez niejasno sformułowane, kiepsko wdrażane metody oraz przypadki rażącego naruszenia prawa.
W 1998 roku Indie, kraj mający dotąd niedobory mleka, przewyższyły Stany Zjednoczone w jego produkcji, stając się największym wytwórcą tego pokarmu. Pozycję tę zajmują do chwili obecnej. Zgodnie z Ministerstwem Hodowli Zwierząt, Mleczarstwa i Rybołówstwa (Department of Animal Husbandry, Dairing and Fisheries), rząd indyjski zainwestował dwadzieścia dwa miliardy czterysta dwadzieścia milionów rupii, aby do lat 2016-2017 zwiększyć krajowy popyt na mleko, wynoszący 150 milionów ton. W tym celu wyhoduje się miliony krów, głównie poprzez sztuczną inseminację. Nastąpi to poprzez:
[…] zwiększenie produktywności, wzmocnienie i poszerzenie infrastruktury zaopatrzenia w mleko na poziomie wiejskim oraz zapewnienie producentom większego dostępu do rynków zbytu. Strategia ta obejmuje poprawę genetycznego potencjału bydła, produkując wymaganą liczbę wysokiej jakości byków oraz najwyższej jakości zamrożonego nasienia, jak również podejmując odpowiednie środki bezpieczeństwa ekologicznego itd.
Obecnie Indie są siedzibą największego stada krów, liczącego 324 miliony sztuk.
Rząd przedstawia to stanowisko jako gwarant bezpieczeństwa żywnościowego na przyszłość. Natomiast z punktu widzenia zwierząt przyszłość niesie ze sobą nieprawdopodobne okrucieństwo.
Obraz troskliwej opieki i czci, jaką otaczamy krowę, na którym jesteśmy wychowywani, rozpowszechniany w filmach i włączany do naszych wartości kulturowych – jest mitem. W rzeczywistości życie krowy w Indiach to makabra.
Pierwsze trzy etapy egzystencji – narodziny, dojrzałość i macierzyństwo – następują w okropnym pośpiechu. Rodzi się cielak płci żeńskiej. W zależności od rasy osiąga wiek dojrzewania między 15. miesiącem a trzecim rokiem życia, zostaje następnie zapłodniona, coraz częściej na drodze sztucznej inseminacji.
Arpan Sharma, odpowiedzialny za stosunki zewnętrzne w Federacji Organizacji Ochrony Zwierząt, zakłada spółki z udziałem różnych podmiotów, takich jak zakłady przemysłowe, rząd i organy nadzorcze, które stawiają sobie za cel lepszą ochronę zwierząt. „Z powodu słabego sprzętu oraz braku należytego szkolenia, sztucznie inseminowane krowy stają się niepłodne oraz ulegają infekcjom, czym mało kto się przejmuje” – stwierdza.
Wkrótce potem rodzi się cielak. Podczas gdy krowę postrzega się jako metaforę macierzyństwa, rzadko daje się jej szansę długiego doświadczania go. Cielęta oddziela się od matek tuż po urodzeniu, tak aby nie wypiły całego mleka. Jaki to ma wpływ na te potulne stworzenia?
Amerykański lekarz, Dr Michael Klaper, autor książek takich jak Vegan Nutrition: Pure and Simple [Odżywianie wegańskie: Czyste i proste] oraz Pregnancy, Children and the Vegan Diet [Ciąża, dzieci a dieta wegańska] daje pewne wyobrażenie tego:
Drugiego dnia po ocieleniu krowy wujek odbierał jej młode i umieszczał w specjalnej zagrodzie w oborze – w odległości zaledwie 10 metrów, w zasięgu jej wzroku. Krowa-matka widziała swoje dziecko, czuła je, słyszała, ale nie mogła go dotknąć, uspokoić ani nakarmić. Rozdzierające serce ryki, jakie z siebie wydawała – minuta za minutą, godzina za godziną, przez pięć długich dni – były przejmujące.
„Są to najbardziej przejmujące i bolesne wspomnienia, jakie noszę w moim mózgu” – powiedział w wywiadzie z 2010 roku dla Northwest Veg, organizacji non-profit mającej siedzibę w Portland w stanie Oregon.
Eileen Weintraub z organizacji Help Animals India oraz Vishakha Society for Protection and Care of Animals z miasta Visakhapatnam wysuwa na podstawie tego faktu ostateczny, logiczny wniosek. Stwierdza stanowczo: „Przy liczbie 1,2 milarda ludzi i 400 milionach wegetarian, każdy [Hindus], który nie stosuje diety wegańskiej, przyczynia się do cierpienia krów”.
***
Zapytałam kiedyś moją matkę: „Jeśli zabieramy mleko krowom, co wtedy piją cielęta?” Odpowiedziała, że mleka, którego dostarcza krowa, jest więcej niż potrzebuje cielak, oraz że ludzie używają tego, co zostaje.
Jak widać, tak nie jest. „Ilość mleka, które otrzymuje cielak, jest różna. W zasadzie, o ile cielak nie jest tak zwanym «inwentarzem zapasowym», dostanie jedynie absolutne minimum potrzebne do przetrwania. Często nie otrzymuje nawet tego” – stwierdza Sharma.
W celu zwiększenia ich wydajności, krowom wstrzykuje się również oksytocynę, hormon zakazany w Indiach na mocy Ustawy o zapobieganiu okrucieństwa wobec zwierząt (Prevention of Cruelty to Animals Act) oraz ustępu 12. Ustawy o zapobieganiu fałszowania żywności i lekarstw (Food and Drug Adulteration Prevention Act) z 1960. roku.
Erika Abrams, założycielka Animal Aid Unlimited [Pomoc dla zwierząt bez granic], niosącej pomoc zwierzętom organizacji z siedzibą w Udaipur, zauważa:
Badania na całym świecie pokazują, że u krów, którym wstrzyknięto oksytocynę, częściej występują samoistne poronienia, zapalenie sutka oraz niższy wskaźnik zapłodnień, zaś ich cielęta w wyższym stopniu dotyka poporodowa umieralność oraz opóźnione dojrzewanie płciowe.
Co dzieje się z niechcianymi cielakami płci męskiej? Tu właśnie wkraczamy w czerwoną strefę tego krwawego biznesu. „Krowy mleczne muszą co roku rodzić jednego cielaka, a połowa takich cielaków jest płci męskiej. Podczas gdy ułamek z nich jest używany do pracy z pługiem, pozostałe są zarzynane. W przemyśle garbarskim wykorzystuje się ich skórę, mięso zaś przeznacza do konsumpcji na miejscu lub eksportuje – oznajmia Abrams. Skóra cielęca pochodzi od samców, których w Indiach jest mnóstwo.
Niezbyt lepiej dzieje się tym, które pozostają przy życiu. Wraz z powolnym ustępowaniem drobnego rolnictwa na rzecz „hodowli bydła mlecznego” setki krów zamykanych jest na długo w ciasnych, ciemnych pomieszczeniach o gryzącym zapachu. „Najczęściej, nawet jeśli dla nich dużo miejsca, wiąże się je sześćdziesięciocentymetrowym kawałkiem sznurka, co pozwala jedynie siadać i wstawać, nawet gdy przebywają na otwartej przestrzeni” – mówi Nandita Shah, dyrektor Sharan (Sanctuary for Health and Reconnection to Animals and Nature – Sanktuarium zdrowia i ponownego połączenia ze zwierzętami oraz przyrodą) w Pondicherry. „W niektórych miejscach Bombaju cielęta krępowane są i pozostawiane na zewnątrz, dopóki nie umrą z głodu; technicznie rzecz biorąc, nie są więc zabijane”.
Divya Narain, ratująca zwierzęta wolontariuszka z Bhopalu, oznajmia: „Do naszego państwowego schroniska dla zwierząt trafiają często małe, znajdowane w pozycji leżącej cielaki płci męskiej, które wyrzucono na ulicę na śmierć”. Innymi słowy – cielaki takie prędzej czy później dopada wczesne unicestwienie.
Co natomiast dzieje się z krowami? Krowy i byki mogą być produktywne mniej więcej do 14. roku życia. Jednak w istniejącym układzie, w którym krowy trzyma się zaciążone przez niemal trzysta dni w roku, większość z nich ulega wycięczeniu przed osiągnięciem wieku pięciu lub sześciu lat. Spędziwszy większość życia na udoju, otrzymywaniu zastrzyków hormonalnych oraz przeżywaniu traumy rozłąki, zwierzę takie wysyłane jest do rzeźni.
W dwudziestu ośmiu indyjskich stanach obowiązuje ustawodawstwo chroniące krowy przed rzezią. Dlatego też nieproduktywne zwierzęta rutynowo przewożone są do rzeźni w tych stanach, gdzie stosowne prawa są mniej rygorystyczne lub w ogóle nie istnieją: Arunachal Pradesh, Meghalaya, Mizoram, Nagaland, Tripura, Lakshadweep, a zwłaszcza w Kerali. Mnóstwo krów transportuje się w okrutnych warunkach z sąsiednich stanów właśnie do tego ostatniego, jako że jest to miejsce o najwyższym wskaźniku spożycia wołowiny, nie posiadające żadnych regulacji prawnych względem uboju krów. Apuroopa Podhardha, radca prawny organizacji People for Cattle in India (PFCI – Ludzie na rzecz Krów w Indiach), znajdującej się w Chennai grupie ochrony zwierząt, stwierdza:
W ciężarówkę przeznaczoną dla sześciu zwierząt wtłacza się ich trzydzieści. W niektórych przypadkach cielętom krępuje się nogi i rzuca się jedne na drugie. Ponadto, nie zapewnia się im pożywienia ani wody.
Krowy przewożone są także do Zachodniego Bengalu, skąd zabierane się je do Bangladeszu.
PFCI przeprowadziła trzy akcje uwalniania krów w Chennai. Kolega Podhardhy, Arun Rasanna G., wskazuje:
Cielęcina (czyli mięso cielaka mającego do trzech miesięcy)jest przysmakiem cieszącym się ostatnio dużym popytem na rynkach Bliskiego Wschodu. Mięso nienarodzonych cieląt znane jest z posiadania właściwości leczniczych, stąd zabijane są krowy w ciąży.
Prasanna dodaje:
W wielu rzeźniach akt zabijania obejmuje uderzenie krowy w głowę młotem obuwuręcznym, co pozbawia ją przytomności. Następnie obdziera się ją ze skóry oraz/lub wiesza głową w dół w celu wykrwawienia z podciętej żyły szyjnej, po czym obdziera ze skóry żywcem.
W ostatnim nalocie na nielegalną rzeźnię w Chennai znaleziono dwadzieścia krów. „Zdołaliśmy uratować tylko sześć. Policja nalegała, abyśmy najpierw złożyli skargę, co dało właścicielom czas, by ukryć pozostałe zwierzęta”. Właściciele rzeźni otrzymali przedterminowe zwolnienie za poręczeniem.
Zdaniem Ministerstwa Przemysłu Przetwórstwa Spożywczego, Indie mają 3600 rzeźni, dziewięć nowoczesnych ubojni oraz 171 jednostek przetwórstwa mięsa, licencjonowanych na mocy zarządzenia o produktach mięsnych. Nie obejmują one dużej, wciąż rosnącej liczby rzeźni nielegalnych i nieregulowanych przez władze, szacowanej na ponad 30 000. Według raportu Departamentu Rolnictwa USA w sprawie żywego inwentarza i drobiu, „w kontekście światowych rynków i handlu, Indie stały się największym eksporterem wołowiny na świecie w 2012 r. (do października), wysyłając 1680000 ton wołowiny i cielęciny, wyprzedzając Brazylię (1394000 ton) oraz Australię (1380000). Przewiduje się, że eksport indyjskiej wołowiny będzie w 2013 r. wyższy, osiągając rekordowe 2,16 milionów ton, co oznacza niemal jedną czwartą całego handlu światowego.
„Rząd udziela rzeźniom subwencji, ponieważ eksport wołowiny to kopalnia złota” – oznajmia Prasanna. W pracy amerykańskiej federacji eksportu wołowiny stwierdza się, że w pierwszej połowie 2012 r. Indie wysłały poza swoje granice mięso o wartości 1,24 milionów dolarów . Zdaniem naukowych autorytetów w dziedzinie weterynarii ze stanu Tamil Nadu w całym kraju dokonano legalnego uboju 1,4 miliona ton krów w 2012 r.
Prasanna dodaje:
Jedno martwe zwierzę jest warte mniej więcej 30000 rupii. Komórki z ich serc używane są do regeneracji ludzkiej wątroby. Z rogów i kopyt robi się guziki, skóry wykorzystuje się w przemyśle garbarskim, ciała przerabia się na mięso, ogonów używa się do leczenia niepłodności, zaś kości do wybielania cukru oraz produkcji żelatyny.
W stanach takich jak Madhya Pradesh, gdzie ubój krów jest nielegalny, szerzy się handel tymi zwierzętami, zaś wycieńczone zwierzęta, których nie przetransportowano, zostają pozostawione samopas na ulicach, gdzie przeżywają swoje ostatnie dni, wyjadając resztki ze śmietników, jedząc zawierające plastik odpady oraz pijąc zanieczyszczoną wodę z otwartych przewodów kanalizacyjnych.
W całym kraju rząd utrzymuje kilka goszali – schronisk dla starych krów – lecz jest ich zbyt mało i nie rządzą się poważnymi zasadami. Suma R. Nayak, orędowniczka oraz członkini zarządu Animal Care Trust [Trustu opieki nad zwierzętami] z Mangalore, stwierdza: „Goszale zaczęły funkcjonować na podobnych zasadach jak gospodarstwa mleczne, przyjmując jedynie zdrowe, produktywne krowy”.
Z powyższych względów, mleko może nie być nawet tak bogate w wapń, jak każe się nam wierzyć. Dr. Amy Lanou, Kierownik ds. Żywienia w Lekarskim Komitecie na rzecz Odpowiedzialnej Medycyny w Waszyngtonie, oznajmia:
Kraje o najwyższych wskaźnikach osteoporozy to te, w których ludzie piją najwięcej mleka i mają najwięcej wapnia w swojej diecie. Zależność pomiędzy spożyciem wapnia a zdrowymi kośćmi jest właściwie bardzo słaba, zaś związek pomiędzy spożyciem produktów mlecznych a zdrowiem kości – prawie nieistniejący.
Rosnące pogłowie krów ma również dalekosiężny wpływ na środowisko naturalne. Zwierzęta te, oddając gazy, wytwarzają metan. Szacuje się, że krowa produkuje go, w zależności od rasy, od stu do pięciuset litrów dziennie. Jest to równowartość dziennej emisji dwutlenku węgla przez samochód. Ogromna populacja krów w Indiach czyni zatem z metanu niebezpieczny polutant.
Istnieje także problem ekologiczny. Produkcja paszy dla 324 milionów krów ogromnie zwiększa niedobór gruntów oraz zasobów wodnych.
The Humane Society of India stwierdza w swym raporcie co następuje: „Hodowla zwierząt zabiera trzydzieści procent całości obszarów lądowych Ziemi. Około trzydzieści trzy procent ogółu ziem uprawnych używane jest do produkcji pasz, nie mówiąc już o rozległych obszarach leśnych, które karczuje się na pastwiska bądź pod uprawę roślin pastewnych.
Jaka jest zatem alternatywa? Narain, który specjalizuje się również w ekologii na Uniwersytecie Oksfordzkim, sugeruje stosowanie diety pochodzenia roślinnego:
Rząd używa pieniędzy podatnika na dotowanie produktów mlecznych (a pośrednio przemysłu skórzanego i mięsnego). Powinien raczej promować wytwarzanie żywności bazującej na roślinach wysokobiałkowych takich jak strączkowe, soja, owoce i orzechy, wykorzystując do tego grunty i zasoby wody, które obecnie używane są do produkcji pasz dla bydła. Jeśli chcemy zapełnić talerze naszych głodujących dzieci jedzeniem, sprawdzi się wyłącznie takie rozwiązanie.
tłumaczenie: GV
(1206)
2 komentarze
go vegan
Absolutna paranoja, pięknie Brytyjczycy wyjałowili ten kraj z wielu istotnych wartości.